wtorek, 24 marca 2015

One



                    '' - Chcę byś zawsze już
                                                  była szczęśliwa...''

                                                   
         


 Wstajemy! Pukanie rozległo się pokoju.Stęknęłam głośno i leniwie wstałam z łóżka, które było jedyną rzeczą z jaką chciałam mieć do czynienia.Czułam się na tyle źle by wiedzieć jak to jest dostać piłką do bejsbola.Spojrzałam w lustro i ukazałam zęby.Muszę poćwiczyć nad uśmiechaniem się, przeszło mi przez myśl.
Przebrałam się w jakieś stare ciuchy.Niestety nie dostaję wysokiego kieszonkowego, które pozwoliło by mi na drogie, oryginalne ubrania czy buty.Takie życie samotnych dzieci.Związałam włosy w kitkę i zbiegłam do jadalni.Tam wszyscy już siedzieli.Stukali łyżkami, widelcami i wszystkim co się da o stół.
Usiadłam obok swojej koleżanki Maddie.Rudowłosa, piegowata nastolatka z kompleksami.Potrafi siedzieć w pokoju i oglądać te sztuczne kobiety nafaszerowane fluidem.Moim zdaniem ona jest bardzo ładna, a jeśli chodzi o jej kolor włosów, to to nic nie znaczy.Nie rozumiem ludzi, którzy mówią ''rude są zdradliwe' albo ''rude głupsze niż blond''.
- Hej. - Przywitałam się z nią.Odpowiedziała cichym ''cześć''.Ona jest taka nieśmiała przy wszystkich.
Posmarowałam sobie dwie kromki dżemem i nalałam sobie kakao. - Jak Ci się spało? - Zapytała nagle.Wzruszyłam ramionami i oparłam się o krzesło.
- Nie najlepiej. - Mruknęłam wlepiając swój wzrok w jakże ciekawy słoik z miodem. - A tobie?- Dziewczyna bąknęła pod nosem coś w stylu ''Ta, też dobrze''.
- Pomodlimy się! Ogłosiła jak co dzień Lizzie.Elizabeth to nasza opiekunka, ciocia jak kto woli.Jest to kobieta około czterdziestki, ma czarne włosy do ramion, zgrabne ciało i miły uśmiech który często gości na jej twarzy.Złożyłam ręce, zamknęłam oczy i przysłuchiwałam się słowom cioci. - O to też Cię prosimy Panie.Amen. - Wszyscy jednocześnie zakończyliśmy modlitwę jednym słowem i zaczęliśmy zjadać swoje śniadanie.
- Będę za Tobą tęsknić Laro. - Odparła Maddie.Odłożyłam kromkę i przełknęłam kawałek śniadania.
- Ja za wami też. - Powiedziałam z żalem.Pogłaskałam ją po ramieniu by trochę się rozchmurzyła. - Ale będę was odwiedzała. - dodałam.
- Mam nadzieję.

***

Siedziałam w salonie głównym i rysowałam w swoim notesiku jakieś krzywe wzorki.Od czasu do czasu westchnęłam.Ta codzienność mnie zabija.Nigdy tak bardzo się nie nudziłam jak przez te kilka lat.To okropne! Zamknęłam zeszyt, a moim oczom ukazał się Bryan.Wyszczerzył swoje ząbki co odwzajemniłam.
- Pobawisz się ze mną w piratów? - Zapytał tak słodko.Próbował nawet zrobić oczy kota ze Shreka.Nie umiałam odmówić temu przystojniakowi.
- Jasne.

Chłopczyk podał mi mój kapelusz z papieru, a swój mniejszy założył ukrywają tym swoje blond włoski.Na twarzy zrobił sobie kreski farbą i przez to wyglądał bardziej jak Indianin.
Za moją broń posłużył suchy patyk.
- Arr! Ten dziwny dźwięk wydał z siebie Bryan.To chyba oznaczało, że mnie wyzywa na pojedynek, co nie? - Broń się słabeuszu! - Krzyknął.
Wskoczyłam na ścięte drzewo i przebiegłam po nim.Bryan poszedł w moje ślady.
- Nie boję się ciebie! - wrzeszczałam zniżając głos.
- Jestem kapitan Jack Sparrow!Bój się! - wymachiwał mieczem na boki i robił śmieszne miny.Co za szalony dzieciak.Lekko uderzałam w jego szpadę by nie zrobić mu krzywdy. - Bijesz się jak baba! - skrzywił się i jęknął.Spojrzałam na niego z wyrzutem.Podbiegł do mnie i delikatnie dotknął mnie mieczem.Ja upadłam i zaczęłam się dusić.Wierciłam się i krzyczałam.Jestem świetną aktorką.
- Lara! Nie chciałem! - Zamknęłam oczy i udawałam trupa. - Wstawaj! -  Wystraszony chłopiec postrząsał moim ramieniem.
- Ba! - Powstałam z martwych i zaczęłam gonić Bryan'a po całym ogrodzie.

- Lara? - Usłyszałam za sobą głos cioci Elizabeth.Powoli się odwróciłam z miną jakbym coś przeskrobała.
- Ciocia? - Zapytałam z nutką żartu w głosie.Uniosła brew i pokiwała głową.Zawsze tak robi gdy widzi, że zachowuję się jak dziecko.
- Bryan za 15 minut masz spotkanie z Państwem Brooks! - Krzyknęła szukając chłopca wzrokiem.Moment później chłopczyk zeskoczył z drzewa i podbiegł do nas.Czasami myślę, że w tym małym człowieczku siedzi struś.Nigdy nie brak mu energii na bieganie czy wspinanie się po wysokich drzewach. - Zmyj te dziwne wzorki z twarzy i przebierz się. - Poprosiła dzieciaka.
Gdy mały już uciekł do domu ciocia podeszła do mnie i zdjęła z głowy kapelusz pirata. - Może się przejdziemy? - Nie odmówiłam.Złapała mnie pod rękę i poszłyśmy do sadu.

Tam rozmawiałyśmy na temat nowego domu, otoczenia i o nowej szkole, do której będę musiała 
wrócić za dwa miesiące.Ugh! Nienawidzę się uczyć.To jedna moja wada, ale mam ich wiele.Tłumaczyła też, że powinnam okazywać szacunek i wdzięczność nowej rodzinie nawet jeśli jest to moja prawdziwa rodzina.O tym, że ciocia Manda chce mnie zaadoptować wiem już od dawna.Bardzo chciała żebym miała ciepły, prawdziwy dom.Ciocia robiła wszystko by mnie stąd zabrać, ale sąd nie przyznał jej praw prawnego opiekuna, ponieważ za mało zarabiała.Nie utrzymałaby swoich dzieci i mnie.
No, ale teraz ciocia dostała nową pracę ze stałą umową, gdzie zarabia całkiem dużo.Od jutra jestem wolna.Naprawdę nie wyobrażałam sobie jeszcze tylu lat w sierocińcu.Brr! To straszne.

Cieszę się najbardziej z tego, że będę mieszkała pod jednym dachem z Ally.Moją kuzynką, a przyjaciółką zarazem.Ona rozumie mnie najbardziej.Potrafi gadać bez przerwy.Bardzo często odwiedzały mnie tu, a Alison zostawała czasem na noc.Inne dzieciaki z bidula też ją polubiły.

Dziewczyna miała głowę w chmurach.Można by powiedzieć, że często tak miała.Marzycielska nastolatka dużo wiedziała o życiu, ale tak mało o miłości.To ją bolało.
- Uważaj też na chłopaków. - Oznajmiła albo raczej ostrzegała Lizzie.Lara uniosła brwi ze zdziwienia.Jedyny kontakt z chłopakami miała w w sierocińcu i w szkole, ale o żadnym nie myślała jako o kimś więcej. - Czasami wydaję się, że to ten jedyny na całe życie, ale gdy przychodzi co do czego to wykorzysta cię i zostawi jak brudne skarpetki. - Nastolatka skrzywiła się na to ohydne porównanie po czym roześmiała się.
- Lizzie? Ja? Chłopak? Nie rozśmieszaj mnie. - Śmiała się, ale  w jej głowie już powstawał obraz idealnego ukochanego. - Niech  Lizzi nie wygaduje głupot.Nie ciągnie mnie jeszcze do  płci przeciwnej. - Odparła obiecująco.
- Laro... - Kobieta przystanęła i złapała za ramiona nastolatki.Ciepły wiatr porywał jej włosy w tył, a błysk w jej oczach mówił sam za siebie.Lara była dla niej jak rodzina.
- Ja też będę tęsknić Elizabeth. - Dziewczyna bez namysłu wtuliła się w tors kobiety. - Dziękuję za wszystko. - Uroniła jedną łzę.
- Chcę byś zawsze już była szczęśliwa... - Wymruczała w bluzę nastolatki.



         Cześć! O to ukazał się 1 rozdział mojej nowej historii ''Terror''.
           Wiem, że krótki, przepraszam.Postaram się pisać dłuższe.
         Mam nadzieję, że Wam się spodoba i ZAPRASZAM do komentowania!
      Dziękuję nawet za  przecinek, kropkę itp. :) Pozdrawiam!                                                                                                                        

1 komentarz: